Tym razem opisuję autko spotkane w Łomży, gdzie właściciel narzekał trochę na wysokie zużycie paliwa.
Piękna to sztuka, do tego z rynku amerykańskiego, a więc wyposażony w szyberdach, automat i takie tam bajery… 🙂
Samochód potrafił spalić nawet 14-15 litrów/100km, co dawało zasięg na około 38-litrowym (netto) zbiorniku LPG rzędu 260km. Trochę mało, ale swoją drogą do sedanów wchodzą dużo większe butle, optimum to 650×220 oraz 680×200. Do kombi znaaacznie większe 🙂 A dodam jeszcze że takie spalanie przy automacie jest całkiem normalne, łatwe 'do osiągnięcia’.
Szybko okazało się też że właściciel myślał nawet o podniesieniu mocy, i instalacja gazowa została zamontowana 'z zapasem’... a nie… jednak tego zapasu nie było 🙂 bo nawet nie ogarniała serii… klasyka gatunku, z cyklu 'historia prawdziwa’. W tym miejscu chciałbym okazać moją miłość do gazowników w naszym kochanym kraju. (tu miały być soczyste słowa).
Aha, oczywiście w programie nieprawidłowo była ustawiona wartość ciśnienia doładowania i kilka innych rzeczy, przez co algorytm tech (jest naprawdę dobry!) nie był w stanie działać w pełni poprawnie, z założeniami producentów sterownika.
Setup w przybliżeniu to LPGTECH 204, parownik MJ + wtryski yeti. Te zwykłe yeti :/
Na start została wykonana aktualizacja software ECU oraz jego korekta BEZ podnoszenia mocy – tak aby ugrać niższe zużycie paliwa bardziej optymalnym zapłonem oraz mniejszymi dawkami paliwa, bo i polifty są trochę za bardzo przelewane (a przedlift Aero to już masakra hah). Niektórzy nazywają to 'ekotuning’.
Auto zostało dostrojone na ile to możliwe, ciśnienie lpg ustawione prawie na max, aby paliwa wystarczało przy maksymalnych obciążeniach. Jednak kto zna 'TECHowski mnożnik’ ten wie, że powinien on być możliwie blisko wartości 1.00, a przynajmniej 'na zielonym polu’. A ile wyszło aby zgrać wtryski? 1.32…
Po powrocie z trasy do domu i 1,5h odpoczynku odezwałem się jednak z zaproszeniem na poprawkę tej instalacji LPG 🙂 tak to jest, jak nie można usiedzieć bezczynnie przez dłuższą chwilę i ciągle chce się coś robić 🙂
Spotkaliśmy się znów, tego samego dnia pod wieczór, tym razem w innej lokalizacji, bo dzieli nas jakieś 90-100km, po zdjęciu pokrywy silnika i demontażu czwartego wtryskiwacza LPG zonk… Są to yeti, ale w tej najsłabszej wersji, do tego puszczone kompletnie bez dysz. I serio gazownik twierdził że to ma zapas do 250km? Przecież to już nie jest niewiedza, lecz jawne kłamstwo. Czasy wtrysku już w serii, do tego na ciśnieniu 1.4bar były dłuższe niż benzyny, więc jaki zapas? Po prostu instalacja do 175KM..
Zmieniliśmy wtryskiwacze na listwę którą akurat miałem 'na czarną godzinę’ – nowe AC W01 BFC. Szkoda że nie pojedyncze, ale z drugiej strony lepsze to niż zbyt małe yeti. A dodam tylko że wtryskiwacze AC z serii BFC (W01/W02/W03) są naprawdę zarąbiste jeśli chodzi o stosunek cena/trwałość/wydajność. Ogarniają to auto fest na ciśnieniu roboczym nawet leciutko PONIŻEJ 1.0bar.
Wycyrklowaliśmy dyszami (=3mm) i ciśnieniem tak, że finalnie 'mnożnik’ wyniósł książkowe, idealne 1.00 🙂 Różnica przed/po (strojenie na korekty także bez zbędnego zbierania map – one są dla turystów haha).
Auto dostało też pakiet stg1, więc zyskało dodatkowo ok 60Nm i 30KM, co by jeździło się i wyprzedzało przyjemniej.
Dłuższą chwilę trzeba było spędzić przy strojeniu instalacji, został tam zrobiony klasyczny błąd w konfiguracji, tak oczywisty że na początku nie przyszło mi to zupełnie do głowy żeby sprawdzić, przez co auto potwornie szarpało 🙂 chodziło oczywiście o obsługę zapętleń, ale mniejsza… sporo czasu i sporo 'deptania’ wymagało ogarnięcie zapętleń wtryskiwaczy i zgranie czasów wtrysku 'górą.’ Ale dzięki temu, mimo iż wtryskiwacze benzynowe otwierają się na max (wg. logów z przepływki generowało powyżej 247KM przy obrotach 5300rpm, więc wymaga to już sporej dawki paliwa) silnik pracuje poprawnie na LPG, bez szarpnięć. Także 'da się’, jeśli poświęcić temu odrobinę czasu, serca… i paliwa 🙂 choć zawsze lepiej zapętleń unikać (= zmienić wtryskiwacze benzynowe na wydajniejsze)
I teraz najlepsza część – można powiedzieć że średnie spalanie spadło przynajmniej o litr, jeśli nie o dwa.
Mimo większej mocy do dyspozycji kierowcy. Oczywiście cudów nie ma – turbo żyje, turbo pije – przy częstym korzystaniu z osiągów musi zużyć więcej, ale jest to kompensowane odpowiednimi korekcjami software przy obiążeniach niskich i umiarkowanych. I nie jest to odosobniony przypadek, wersje 1.8t i 2.0t (150/175KM) także typowo spalają o ok 0.5-0.8l mniej 'po programie’ 🙂
Na koniec takie 'lużne gazowe spostrzeżenie’. Mało kogo obchodzi czy auto spali 11, czy 13 litrów, bo jaka to różnica? 4zł/100km. ALE każdy woli zrobić na zbiorniku 50km więcej, niż 50km mniej. Liczy się oczywiście zasięg
Pozdrawiam!
EDIT: Kontynuacja wpisu: https://www.saabtuning.pl/b207r-fmic-dp-swiezutkie-525cc-by-bosch/
Super robota!