Pierwszy raz robiłem to w czyimś garażu… 😉
Pacjent: MY04 9-3 SS 2.0t 175KM z instalacją STAGa pod maską, full seria
Zadanie: wymiana wtryskiwaczy benzynowych – na poliftowe szare + stg1 i ogarnięcie instalacji gazowej
Działania:
pierwszym krokiem było ustalenie telefonicznie tej nietypowej operacji, dziwnie tak jakoś na 'obcym terytorium’, – dostałem zaproszenie w odpowiedzi na moje zaproszenie 🙂 ale spróbowaliśmy. Autko z uwagi na zapętlanie wtryskiwaczy miało otrzymać poliftową listwę. Było też z nim kilka problemów, a już w szczególności z instalacją gazową.
Zabraliśmy się do pracy i… po kilkunastu minutach zonk.. Gazownik wlutował wiązkę lpg w wiązkę prowadzącą do wtryskiwaczy benzynowych, przez co do wyboru były dwie drogi: a) tniemy kable i lutujemy na nowo/wymieniamy wtyczki do szarych wtrysków (są inne) b) zmieniamy plan i montujemy listwę zieloną.
Z natury jestem 'energooszczędny’, a do tego nie znoszę lutowania/kabelkologi, więc zamontowaliśmy jednak wtryskiwacze zielone, tak aby nie naruszać instalacji gazowej 🙂 Wydajność taka sama, może nawet to kilka % wyższa (ok 352cc).
Idąc za ciosem, po montażu auto dostało stg1 zaprogramowany pod zielone wtryski i wybraliśmy się w drogę. Potwierdziło się, że coś jest nie tak – uszkodzony zawór sterujący doładowaniem. Szybki powrót do garażu i jego wymiana załatwiła temat. Najlepsze że saab jeździł tak 2 lata (a ECU nie pokazało błędu!). Czyli dwa lata ze zmniejszoną mocą, choć pozornie wszystko wyglądało w porządku. Ten typ czasem tak ma.. Wyobraźcie sobie zdziwienie klienta, gdy nagle okazało się że wyraźnie 'przybyło mu pary’.
Na benzynie silnik pracował jak należy, utrzymując zadane doładowanie od początku do końca i – w porównaniu z tym co było – generując mnóstwo siły napędowej, natomiast pojawił się pewien problem – instalacja LPG. Nie wiem kto maczał w niej palce (sugeruję nawet się nie przyznawać, bo wstyd), ale to była tragedia. Pierwszy rzut oka i.. czas wtrysku na lpg jest praktycznie 2-krotnie dłuższy niż na benzynie. Za każdym razem kiedy wciskaliśmy pedał gazu o więcej niż 1/3 auto jechało na ubogiej mieszance – wtryskiwacze otwierały się na max, a paliwa dalej brakowało, sonda 'leżała na ubogo’. Jak to jeździło przez tyle czasu?
A oto i dowód – mnożnik początkowy w okolicach '2′, czas wtrysku jeszcze bez doładowania (0,75bar w kolektorze) 2-krotnie dłuższy niż benzyny, mimo tego mieszanka uboga 🙂 'zabawnie’
Lubię takie wyzwania i bardzo lubię instalacje LPG 🙂 choć przykra jest świadomość, że to z całą pewnością tylko jeden z licznych przypadków 'spieprzenia już na etapie montażu’ (a potem mamy legendy typu: na gazie szarpie, gaz się ciągle chrzani, padła głowica itd).
Po wymontowaniu dysz w listwie wtryskowej, zgodnie z przewidywaniami wyszło na jaw, że otworki są bardzo małe, trzeba wiercić.. ale to dobrze – bo przyczyna takiego stanu rzeczy została szybko znaleziona.
Kolejna autokalibracja, podniesienie ciśnienia i strojenie w drodze na korekty/sondę załatwiła temat. Maksymalne czasy wtrysku benzyny i gazu zostały zrównane, I.. to jest zupełnie inne auto niż kilka godzin wcześniej 🙂 Już po samej autokalibracji (na czym gazownicy zwykle kończą) i pierwszych metrach od ruszenia czuć było, że jest o wiele żwawsze, a co dopiero po precyzyjnej regulacji. Zadziwiająca była liniowość wydatku wtryskiwaczy (listwa AC W01) – kilka punktów mnożnika wystarcza. Po rozwierceniu dysz i strojeniu:
Zadowoleni uczestnicy: ECU bo nie musi już majstrować korektami, silnik B207 bo zyskał na mocy i pracuje na odpowiednich dawkach paliwa, klient bo 'zyskał inne auto’ i ja bo mogę o tym napisać 🙂
Pozdrawiam!